czwartek, 26 czerwca 2014

Pomidorowy ekspresowy makaron do dań wielu lub do serwowania jako solista

Witajcie Kochani,

Dziś mamy dla Was propozycję na szybki dodatek do różnego rodzaju mięs – pieczonych i grillowanych. Świetnie sprawdza się też jako dodatek do grillowanych i pieczonych ryb. Jego wykonanie trwa tyle co ugotowanie makaronu. Smakuje wszystkim makaroniarzom, choć nie jest to szczyt wirtuozerii kuchennej. Wszyscy wiemy, że czasem potrzeba nam błyskawicznych dań, które do tego są smaczne. Ten makaron jest lekko pikantny i ma niesamowicie podkreślony przez cynamon pomidorowy smak. Naszym zdaniem ta propozycja sprawdzi się także jako błyskawiczne samodzielne danie obiadowe. Polecamy. :)

Makaron z pomidorami – szybki solista lub ekspresowy dodatek do wielu dań
Ekspresowy pomidorowy makaron

Składniki:
- 1 opakowanie makaronu spaghetti
- 1 drobno posiekana średnia cebula
- 1 drobno posiekany ząbek czosnku
- 1 łyżka stołowa posiekanej papryczki chili
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- 2 puszki pokrojonych pomidorów (lub całych bez skóry)
- ¼ łyżeczki cynamonu
- ¼ łyżeczki suszonego lubczyku
- ½ łyżeczki suszonej bazylii
- sól i pieprz do smaku

Wykonanie:
Zaczynamy od wstawienia wody na makaron. W tym czasie na rozgrzaną patelnię wlejcie łyżkę oliwy, a następnie wrzućcie posiekaną cebulę. Gdy się zeszkli dorzućcie posiekany czosnek i chili. Gdy chwilę się podsmażą, dodajemy na patelnię pomidory. Trzeba teraz sos doprawić. Zioła – bazylię i lubczyk rozetrzyjcie w dłoniach uwalniając ich aromat. Dodajcie cynamon, który cudownie podkreśla pomidorowość sosów. Jeśli do tej pory  nie próbowaliście, przetestujcie go koniecznie w tej roli. Posólcie i dodajcie pieprz do smaku. Z pieprzem uważajcie, żeby nie przedobrzyć, gdyż używaliśmy pikantnych papryczek. W tym czasie pewnie możecie już wrzucić makaron do osolonego wrzątku. Gotujcie go według przepisu na opakowaniu. Musi być al dente. W tym czasie pilnujcie sosu mieszając go od czasu do czasu. Sos pomidorowy będzie gotowy gdy ugotuje się makaron. Po odcedzeniu spaghetti wrzućcie go na patelnię z sosem i nie zdejmując go z ognia wymieszajcie. Potrzymajcie chwilę i możecie serwować. :)
Pomidorowy makaron jako dodatek do grillowanego mięsa

Pomidorowe i ekspresowe pozdrowienia,


Ania & Piotr


sobota, 21 czerwca 2014

Tortilla z grillowaną polędwiczką wieprzową - pomysł na letni obiad

Witajcie pomiędzy strzelonymi bramkami,

Dziś będzie pomysł na letni obiad - lekko i do syta. Można je również spakować i zabrać do pracy jako lunch czy jako jedzenie na piknik. Jest to również coś dla kibiców. Podczas oglądania rozgrywek piłkarskich najlepiej sprawdza się jedzenie, które robi się szybko, a potem jeszcze można je wziąć w dłoń przed telewizorem i pałaszować nie odrywając się od meczu.
Nasza propozycja to grillowane polędwiczki wieprzowe zawinięte w placek tortilli. Do tego wsad warzywny i domowy sos czosnkowy. Tortilla taka jest dobra i na ciepło a i wyśmienicie się sprawdza jako danie zimne. Myślimy, że taki pomysł jest też dobrą propozycją na szwedzki stół, czy pokrojona w mniejsze kawałki może być też mięsną przekąską – finger foodem. Zatem do dzieła. 

Grillowane polędwiczki wieprzowe zawijane w placki tortilli
Tortilla

Składniki na 6 placków:
- jedna duża lub dwie mniejsze polędwiczki wieprzowe (500-600 g)
- marynata do mięsa:  
  • ok. 50 ml octu balsamicznego
  • 1 łyżeczka ulubionych ziół (u nas była to mieszanka ziół do sałatki greckiej przywieziona z Krety, której skład ciężko nam rozszyfrować, na pewno jest tam suszony czosnek w kawałkach, rozdrobnione suszone pomidory, oregano, natka pietruszki i jeszcze prawdopodobnie coś - nierozszyfrowana reszta składników)
  • 0,5 łyżeczki oregano suszonego
  • 0,5 łyżeczki lubczyku suszonego
  • 1 łyżka oliwy
  • sól i pieprz do smaku
- 6 placków tortilla
- niewielka ilość oliwy lub oleju do posmarowania żeberek patelni grillowej (lub zwykłej patelni)
- warzywny wsad:
  • 1 puszka groszku konserwowego
  • 12-15 pomidorków koktajlowych pokrojonych w połówki
  • 5 ogórków kiszonych okrojonych w plasterki
  •  trochę pokrojonych w małe kawałki papryczek jalapeño – ilość wedle uznania, możecie też nie użyć  ich wcale
  • 6 rzodkiewek pokrojonych w plasterki
- domowy sos czosnkowy z przepisu, który znajdziecie TUTAJ (lub taki, który lubicie)
Grillowane polędwiczki

Zwijanie w tortillę

Przygotowanie:
Zaczynamy wszystko od wymieszania marynaty. Wszystkie podane składniki oprócz soli i pieprzu łączycie i odstawiacie na chwilę. Polędwiczki umyjcie, usuńcie błonki i pokrójcie. Najlepiej w  ok. 3 cm plastry w poprzek włókien jeśli polędwiczki są odpowiednio duże. Każdy taki plaster rozgniećcie dłonią na desce i oprószcie solą i pieprzem. Tak przygotowane polędwiczki przełóżcie do jakiegoś naczynia, zalejcie marynatą. Dobrze wymieszajcie wszystko razem i odstawcie na jakieś pół godziny. W tym czasie możecie przygotować sobie wszystkie warzywa, które włożycie do tortilli oraz sos czosnkowy z naszego przepisu (lub taki,  który lubicie). Te dwa składniki, czyli polędwiczki i sos możecie również przygotować dzień wcześniej. Wtedy będzie mniej pracy przed meczem. :) Gdy macie wszystko gotowe, polędwiczki się zamarynowały to możecie rozgrzać grill. U nas tę rolę spełnia patelnia grillowa po prostu. Ale równie dobrze może to być grill elektryczny, lub taki w przydomowym ogródku czy na tarasie. Sprawdzi się tez pieczenie w piekarniku, ale tutaj musicie uważać, żeby piekarnik nie wysuszył mięsa. Jednakże myślimy, że lepsza będzie nawet zwykła patelnia niż piekarnik, ponieważ mięso po takiej marynacie dochodzi błyskawicznie. Wracając do sedna, rozgrzewamy patelnię grillową (lub zwykłą). Zwilżamy placki wodą i podgrzewamy na tej patelni – będą mieć ładne prążki. :) Ciepłe placki odkładamy, żeberka patelni lekko smarujemy, chwilę odczekujemy i możemy grillować mięso. Każdy plaster polędwiczki lekko odsączcie, po prostu niech spłynie z niego marynata i grillujcie. Średnio każdy plaster około 1,5 do 2 minut maksymalnie z każdej strony. Polędwiczka smaży się błyskawicznie. Nie przeciągajcie tego czasu za bardzo. Dzięki krótszej obróbce cieplnej i powyższej marynacie mięso będzie mięciutkie i soczyste. :) Gdy zgrillujecie już całe mięso i chwilę ono odpocznie (1-2 minuty), możecie je pokroić w skośne paski, by łatwiej ułożyć je w plackach. Każdy placek tortilli posmarujcie sosem czosnkowym, ułóżcie paski polędwiczek, dodajcie warzywa – groszek konserwowy, pomidorki koktajlowe, ogórki kiszone, rzodkiewki i posiekane papryczki jalapeño. Zwińcie tortille i przekrójcie na pół lub na 3 części. Serwujcie i zajadajcie. Smacznego! :) 
Gotowa tortilla

Pozdrawiamy mundialowo i sportowo,

Ania & Piotr

piątek, 20 czerwca 2014

Sos czosnkowy na zimno – domowy i najlepszy

Witajcie Kochani,

Lubicie sos czosnkowy?  My uwielbiamy. Zawsze robimy go sami, bo po pierwsze wychodzi pyszny, a po drugie wiemy co w nim siedzi, tzn. jest. Warto robić go samemu. Doprawia się go wtedy tak jak się lubi najbardziej, a i zajmuje to mniej niż 10 minut. Może nawet i 5 minut. :) Pasuje do wielu dań. Niezastąpiony jest do mięs z grilla, mięs na zimno, a także do różnych wariacji z plackami tortilla oraz do domowej pizzy. Świetnie sprawdza się jako dip do różnych przekąsek. Polecamy. :)
Sos czosnkowy

Składniki:
- 1 duży jogurt typu greckiego/grecki lub naturalny gęsty
- 2-3 ząbki czosnku (2 duże a 3 gdy są małe)
- 0,5 łyżeczki suszonego oregano
- 0,5 łyżeczki lubczyku suszonego
- 0,5 łyżeczki suszonego tymianku
- 0,5 łyżeczki pieprzu ziołowego
- sól i pieprz czarny do smaku
Czosnek
Wykonanie:
To zaczynamy. Czosnek możecie drobniusieńko posiekać lub zetrzeć na tarce na małych oczkach do miseczki w której będziecie robić sos. Lekko go posólcie (2 szczypty) i ucierajcie przez chwilę. Czosnek puści wtedy swoje soki. Najtrudniejszy etap za Wami. :) Jogurt przelewamy do miseczki  z czosnkiem (raczej przekładamy, bo gęsty jest). Dodajemy wszystkie zioła, pamiętając by lekko je rozetrzeć w dłoniach, aby uwolnić ich aromaty. Dodajcie pieprz ziołowy i pieprz czarny (ten ile lubicie :) ). Wymieszajcie wszystko dokładnie i spróbujcie. Jeśli potrzeba dodajcie jeszcze trochę soli i pieprzu czarnego. Odstawcie choć na chwilę do przegryzienia. Równie dobrze do następnego dnia – wytrzymuje i nic się z nim nie dzieje. Gotowe.  :)
Sos czosnkowy

Aromatyczne pozdrowienia,


Ania & Piotr

sobota, 14 czerwca 2014

Spaghetti ze szparagami i krewetkami, czyli raz na zielono i różowo

Witajcie Kochani,

Sezon na szparagi niebawem się skończy. Kto jeszcze ma ochotę się nimi podelektować niech gna czym prędzej na targowiska, ryneczki i stragany. Powinniście jeszcze coś upolować. :) Sezon na nie jest bardzo krótki. Znikają prawie tak szybko jak się pojawiają. Ledwie się człowiek obejrzy, a już ich nie ma. Podobnie z nimi jak z rodzimymi i prawdziwymi truskawkami. No może czas truskawek jest ciut dłuższy.  Ale wróćmy do szparagów. Warto korzystać z ich walorów smakowych póki na nie czas. A kto nie próbował sam ich zrobić, lub nigdy ich nie jadł, niech się odważy. Wierzcie nam, naprawdę warto. :)
U nas na tapetę wzięte zostały szparagi zielone. Po chwili namysłu stwierdziliśmy, że połączymy je z krewetkami, które czekały w zamrażalniku na tzw. swój czas. W końcu ekonomię też trzeba brać pod uwagę w twórczości kuchennej częściej niż czasami. ;)
Zatem spaghetti na zielono i różowo raz!  W sumie to dwa razy, bo na dwie porcje będzie przepis. :)

Zielono – różowe spaghetti ze szparagami i krewetkami
Spaghetti ze szparagami i krewetkami
Składniki:
- 1 pęczek zielonych szparagów
- 1 szalotka
- 1 ząbek czosnku
- 1 łyżka stołowa posiekanego świeżego chili (możecie zastąpić suszonymi płatkami, ale wtedy o wiele mniej)
- garść posiekanej natki pietruszki
- 0,5 cytryny do wyciśnięcia z niej soku
- opakowanie mrożonych krewetek (u nas średniej wielkości grenlandzkie)
- 0,5 opakowania makaronu spaghetti
- sól, pieprz
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- ok. 100 ml białego wina (lub bulionu, lub ostatecznie przegotowanej wody)
  
Szparagi i krewetki
Wykonanie:
Przygotowanie oczywiście zaczynamy od rozmrożenia krewetek. My zawsze rozmrożone krewetki przelewamy wrzątkiem na sitku (mikrobiologiczne, zawodowe zboczenie Ani) i sprawdzamy jak wyglądają - czy nie trzeba jeszcze czegoś oczyścić lub odrzucić. Można wstawić wodę na makaron. A w tym czasie szykujemy sobie resztę - kroimy drobno szalotkę i czosnek, siekamy natkę pietruszki i chili. Oczywiście trzeba odpowiednio przygotować szparagi – odłamać twarde końce, odkroić główki, a całość pokroić na 2-3 cm kawałki. Jeżeli szparagi są grube to musicie je również obrać po odcięciu główek. Najlepiej do tego nadaje się obieraczka do warzyw.  Jak woda na makaron zawrze wrzućcie go i dopiero zabierzcie się za resztę procesu mieszalniczego. Pamiętajcie, żeby makaron był „na ząb”, czyli al dente. Na rozgrzaną patelnię z oliwą wrzućcie posiekaną szalotkę. Gdy się zeszkli dorzućcie czosnek i posiekane chili. Podsmażcie chwilę. Gdy chili puści swe bojowe barwy, to możecie dodać na patelnię pokrojone szparagi oraz ich główki. Po kilku minutach, gdy szparagi zmiękną, dorzućcie krewetki. Całość skropcie sokiem z połowy cytryny, doprawcie solą i pieprzem. Podsmażcie 1-2 minuty. Podlejcie wszystko białym winem i dodajcie połowę posiekanej natki pietruszki. W tym czasie makaron powinien już dojść, więc będziecie mogli go odcedzić. Gdy krewetki w sosie zmienią kolor, spróbujcie, czy nie trzeba tego jeszcze doprawić. Z solą bądźcie ostrożni, ale pieprzu nie żałujcie. Gdy sos się trochę zredukuje (od wlania wina max 5 minut), dodajcie na patelnię odcedzony makaron. Wymieszajcie i potrzymajcie na ogniu około minutę. Możecie teraz wykładać na talerze. Posypcie pozostałą natką. Gotowe. :)

Na zielono i różowo raz!
Szparagowe pozdrowienia nad zielono – różowego jedzenia,

Ania & Piotr


P.S. Za rymy przepraszamy, ale oprzeć się nie mogliśmy. Prosimy o wyrozumiałość. :)

czwartek, 12 czerwca 2014

Ślimaczki z ciasta francuskiego - pomidorowe i łososiowe



Witajcie w tej chwili oddechu od upałów,

Dziś mamy dla Was przepis na smaczną i rozchwytywaną przekąskę. Robi się ją szybko i wygląda smakowicie. Z niewielkiej ilości składników wychodzi całkiem spora liczba ślimaczków, więc jest idealna, gdy mamy dużo pracy w kuchni, lub gdy chcemy ugościć kogoś na tzw. kawie czy herbacie. Jest też, a może przede wszystkim, świetnym smakołykiem na przyjęcia i imprezy różnego typu. Myślimy, że to dobra odmiana tzw. finger food’u. Zdecydowanie polecamy zarówno na zimno jak i na ciepło:)

Oto przepis na:
Ślimaczki z ciasta francuskiego z pesto z suszonych pomidorów oraz z łososiem i oliwkami
Ślimaczki z suszonymi pomidorami oraz z łososiem i oliwkami

Składniki:
- słoik suszonych pomidorów w oleju/oliwie (same lub z kaparami)
- 1 opakowanie wędzonego łososia (100-150 g)
- garść czarnych oliwek
- 2 opakowania ciasta francuskiego chłodzonego (ewentualnie mrożone)
- kawałek cytryny, by jej sokiem skropić łososia
- papier do pieczenia
 
Ślimaczki z ciasta francuskiego


Wykonanie:
Zaczynamy od nagrzania piekarnika. W tym wypadku trzymamy się zaleceń producenta ciasta francuskiego. Proponujemy z doświadczenia ze ślimaczkami, aby ustawić jakieś 10-25 °C mniej niż podają na opakowaniu. Zwykle ok. 185 °C bez funkcji termoobiegu wystarcza w zupełności.
Teraz możemy brać się za przygotowywanie reszty. Z pomidorów suszonych robimy coś na kształt pesto. Odsączone od zalewy pomidory blendujemy na gładką masę. Jeśli masa wyda Wam się za sucha, dolejcie łyżkę lub trochę więcej zalewy, w której były pomidory. Gdybyście używali pomidorów z kaparami, kapary również zmiksujcie razem z masą. Gładkość masy wedle uznania, jednak nie musi, a wręcz nie powinna mieć konsystencji masła. Oliwki kroimy w cienkie plasterki – tak cienkie jak tylko uda się Wam wyczarować. Otwieramy łososia i szykujemy sobie cytrynę do jego skropienia.
Będziemy robić dwa rodzaje ślimaczków. Jedne tylko z pomidorami, a drugie z łososiem, oliwkami i pomidorami. Rozwijamy 1 płat ciasta francuskiego i rozsmarowujemy na nim połowę masy z pomidorów suszonych, zostawiając jeden brzeg na ok. 1-2 cm wolny, aby ślimaczki się skleiły. Zwijamy ciasto w rulon. Rozwijamy 2 płat ciasta francuskiego i smarujemy drugą połową masy. Następnie na całości płata rozkładamy plastry łososia, skrapiamy cytryną, posypujemy plasterkami oliwek i zwijamy w rulon. Zwilżamy dłonie zimną wodą i lekko nacieramy rulony. Kroimy każdy z nich w 2-3 centymetrowe plastry – najlepiej ok. 2 cm i w miarę równe, by równo się piekły. Układamy je na papierze do pieczenia ciastem do dołu, nie farszem, bo będą się przypalać pomidory. Pieczemy w rozgrzanym piekarniku ma złoty kolor około 10-15 minut. Czasem pieką się krócej, dlatego uważnie obserwujcie ślimaczki podczas pieczenia. Wyjmujemy i serwujemy. :)
Ślimaczki podano

Pozdrawiamy znad ślimaczej blachy,

Ania & Piotr

sobota, 7 czerwca 2014

Zwijaniec z piersi kurzej, czyli kurczak, szpinak & gorgonzola

Witajcie Kochani,

Czasem na obiad mamy ochotę zjeść coś więcej niż po prostu pierś z kurczaka. Czasem pojawia się chęć zaserwowania gościom czegoś innego, z malutką nutką fantazji. Nasza propozycja to zwijaniec z zielonym, czyli pierś kurczaka ze szpinakowym farszem i gorgonzolą. Jest to ciekawy pomysł na przemycenie szpinaku, którego tak rzadko gości w naszej kuchni.
Zwijańce z kurczaka.

Zwijaniec z piersi kurzej ze szpinakiem z nutką gorgonzoli podany z kaszą kuskus.

Składniki na piersi zwijane:
- 3 podwójne piersi z kurczaka
- kawałek gorgonzoli „dolce”
- opakowanie mrożonego szpinaku u formie brykietu
- 2 ząbki czosnku
- 1 duża szalotka lub 2 małe szalotki
- ok. 100 ml mleka
- 3-4 łyżki posiekanej natki pietruszki
- 2 łyżki oleju
- bulion lub woda do podlania zwijańców w naczyniu
- sól, pieprz, pieprz ziołowy do smaku

Zwijaniec ze szpinakiem.

Wykonanie:
Zaczynamy od zwijańców, bo one wymagają i najwięcej pracy oraz czasu. Porcjujemy sobie mięso tak, żeby móc je potem cienko rozbić, ale żeby się nie rozpadało. Ponieważ mieliśmy grube filety z dobrze odkarmionej kury, każda podwójna pierś dzielona była na osobne filety, a te na 2 kawałki (jakby na dwa plastry po grubości). Rozbite filety oprószone solą i pieprzem odkładamy na obok i zajmujemy się farszem. Na łyżce oleju w głębokiej patelni szklimy drobno posiekane szalotkę i czosnek, dodajemy szpinakowy brykiet i dusimy aż się kulki rozpadną. Gdy tak się stanie dodajemy trochę przypraw, natkę pietruszki i czekamy aż szpinak będzie dobry. Następnie dodajemy mleko i na chwilę zwiększamy ogień pod patelnią. Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do wystygnięcia. W tym czasie nagrzewamy piekarnik do 175 °C (bez termoobiegu) oraz kroimy sobie gorgonzolę w paski lub kostkę – jak nam wygodniej. My wybraliśmy gorgonzolę dolce, jeśli macie ochotę na jeszcze mocniejszy akcent serowy możecie wybrać wersję „piccante”. Jeżeli szpinakowe nadzienie wystygło, to możemy zacząć zabawę w zawijanie. Na rozbity, doprawiony kawałek mięsa kładziemy sporą ilość farszu – tak 3-4 łyżki, rozsmarowujemy na połowie kawałka i kładziemy na farszu paski lub kostki gorgonzoli w takiej ilości, jakiej chcemy. Ale uważajcie – może nam wtedy zdominować zwijaka, więc nie przesadzajcie. Mięso zwijamy dość ciasno i sztuka po sztuce układamy w naczyniu żaroodpornym wysmarowanym łyżką oleju. Pomiędzy zwijańce można powkładać liście pietruszki. Całość podlewamy niewielką ilością wody lub bulionu, przykrywamy i pieczemy w piekarniku przez około 1,5 godziny, dość często kontrolując co się w nim dzieje.
Nasze zwijańce podaliśmy z lekko pikantną i cytrusową kaszą kuskus, która była dla nich nie tylko dobrym tłem smakowym, ale także wyśmienitym kontrastem. Przepis na kaszę znajdziecie tutaj.
Taki obiad robi wrażenie nawet na wprawionych w kucharzeniu gościach. J
Zwijańce z cytrusowym kuskusem.

Szpinakowe pozdrowienia,


Ania & Piotr

piątek, 6 czerwca 2014

Lubczyku nie tylko miłosna magia w kuchni

Dzień dobry,

Dziś Światowy Dzień Pocałunku. Z tej okazji mamy dla Was kilka słów o owianej legendami przyprawie, znanym od wieków ziołem miłości, czyli o lubczyku. Ręka do góry kto choć raz o nim nie słyszał. :)
Fotografował: Łukasz Ejsmont (źródło: http://farmakognozja.farmacja.pl)
Lubczyk pochodzi z dawnej Persji, więc pierwotnie to azjatycka roślina. Był stosowany przez starożytnych Greków i Rzymian, a obecnie uprawia się ją niemal na całym świecie. Co ciekawe można także go spotkać jako dzikorosnącą roślinę. Stosowany był i nadal jest nie tylko jako przyprawa (głównie liście, czasem nasiona), ale jako roślina lecznicza (korzenie i liście). Ze względu na swój specyficzny smak i aromat, kojarzący się z selerem oraz korzenny zapach znalazł wszechstronne zastosowanie w kuchni. Można aromatyzować nim zupy – często określany jest jako naturalne „maggi”. Genialnie sprawdza się w potrawach mięsnych, co więcej poleca się go do baraniny i jagnięciny. Jest niezastąpionym dodatkiem w sosach zimnych i ciepłych, gulaszach oraz wszelakich marynatach nadając im niepowtarzalny smak.

Lubczyk stosuje się od wieków w medycynie ludowej kosmetyce. Można z niego przyrządzać napar samodzielne i w różnych mieszankach, herbatki, kąpiele, nalewkę oraz wino. Więcej o lubczyku i jego wpływie na nasze zdrowie możecie przeczytać na ciekawym blogu u Izy z Domowego Zielnika.

Ciekawostką może być fakt, iż przypisuje się lubczykowi magiczną moc. Nazwano go zielem miłości lub miłosnym zielem. Dodanie go do potrawy przygotowanej dla wybranka serca miało zapewnić  odwzajemnienie uczucia, a wpięty we włosy lub welon panny młodej miał gwarantować szczęście na nowej drodze życia. Co więcej miał wzmagać lub budzić pożądanie, dlatego uważany jest do dziś za cenny afrodyzjak. Z tego też względu znalazł zastosowanie w medycynie naturalnej jako środek zwiększający pobudliwość seksualną. Ile w tym prawdy i czy działa? Sprawdźcie sami. :) W końcu ryzyka brak, a jakie przyjemne mogą być efekty…  Zwłaszcza w Światowy Dzień Pocałunku. :)
 Ogód ziołowy z lubczykiem (z ang. lovage, źródło: Herb garden by Lisa @ Sierra Tierra https://www.flickr.com/photos/sierratierra/)
W naszej kuchni lubczyk rezyduje na stałe. Z różnych przyczyn zazwyczaj w formie suszonych liści. Pasjami dodajemy go do zup – genialnie smakuje wtedy pomidorowa, o rosole nie wspominając, a fajnego charakteru nabiera zupa z soczewicy. Jest świetnym dodatkiem do sosów pomidorowych. Warto wspomnieć, że Włosi  w niektórych regionach również go do tego używają. Często dodajemy lubczyk do różnych mięsnych sosów i gulaszy. Czasem dodajemy go nawet do curry. Naszym zdaniem w marynatach do mięs jest nie do przecenienia. Sprawdza się w domowym sosie czosnkowym na zimno, który zawsze zbiera pozytywne opinie zjadających.

Prababcia Ani dodawała go do prawie wszystkich zup i to właśnie nim dla Ani pachnie babcina kuchnia oraz dzieciństwo.
Spróbujcie koniecznie i rozsmakujcie się w lubczyku. My go uwielbiamy. :)

Pozdrawiamy pachnąco,


Ania & Piotr

Ekspresowy cytrusowy kuskus

Witamy Was,

Ile razy mieliście tak, że brakowało Wam pomysłu na to z czym podać przygotowane przez Was pieczenie lub ryby? Nas napada to pytanie często, gdy na obiad mają zawitać goście. Co im podać? Nasza odpowiedź to szybki kuskus z cytrusową nutą. Nie tylko smakuje, ale i dekoracyjnie wygląda. J
 
Cytrusowy kuskus.
Uniwersalny cytrusowy kuskus do dań wielu.

Składniki:
- opakowanie kaszy kuskus
- skórka starta z 1 limonki i połowy cytryny
- wyciśnięty sok z połowy cytryny i połowy limonki
- posiekana drobno świeża papryczka chili (ilość wedle upodobania)
- posiekana natka pietruszki (ilość wedle upodobania)
- szczypiorek (ilość wedle upodobania)
- sól, pieprz do smaku
- woda do zalania kaszy (ewentualnie bulion o neutralnym smaku)
Kulki z kaszy kuskus.

Wykonanie:
Przygotowanie kaszy kuskus jest proste jak zalanie herbaty wodą. Wsypujemy do miski lub garnka kaszę, dodajemy startą skórkę z limonki i cytryny, posiekane chili i natkę pietruszki, szczypiorek, sól, pieprz i dokładnie mieszamy. Zalewamy wrzątkiem tak jak, aby była na ok. 1 cm nad kaszą, dodajemy wyciśnięty sok z limonki i cytryny. Szybko i dokładnie mieszamy, przykrywamy i odstawiamy aż kasza wchłonie całą wodę. Przed podaniem warto ją wymieszać i sprawdzić, czy nie trzeba jej doprawić. Polecamy nakładanie na talerze łyżką do lodów. Taka szybka kasza pasuje do wielu dań mięsnych a także do ryb. Jest też genialnym dodatkiem do dań z grilla. Smakuje wszystkim bez wyjątku, kusi niejadki. Warto ją zrobić, gdy pytacie domowników czy karmionych przez Was gości: „Co do mięsa?” i pada odpowiedź: „Byle nie ziemniaki.”. Pojawia się wtedy opcja takiej pysznej kaszy. J
Cytrusowy kuskus.

Smacznie pozdrawiamy,

Ania & Piotr


czwartek, 5 czerwca 2014

Włoska flaga na talerzu

Witajcie Kochani,

Jakiś czas temu byliśmy w Krakowie i wylądowaliśmy w jednej z włoskich restauracji na obiedzie. Urzekła nas zupa w kolorystyce zielono-biało-czerwonej. Rewelacja! Dlatego dziś na blogu pojawia się włoska inspiracja przywieziona z tej restauracji. Nie znamy przepisu ani sekretów tamtejszego szefa kuchni, więc wymieszaliśmy w garnkach własną wersję tej przepysznej i inspirującej kolorami zupy.
Włoska flaga na talerzu.

Krem z pomidorów i zielonego groszku na włoską nutę

Składniki na bulionową bazę zupy:
- średni garnek o pojemności co najmniej 3 litrów
- 3-4 marchewki
- 2 pietruszki
- pół średniego selera
- kawałek pora
- 2-3 udka z kurczaka lub inne mięso drobiowe na wywar
- sól, pieprz do smaku
- pół łyżeczki suszonego lubczyku

Krem z pomidorów:
- połowa bulionowej bazy z marchewkami (na początek dajcie mniej bulionu)
- 2 puszki pomidorów bez skórki (w sezonie 1 - 1,5 kilograma świeżych odpowiednich na zupę)
- mały koncentrat pomidorowy, a najlepiej 2 (lepiej mieć jeszcze jeden extra w odsieczy)

Krem z groszku:
- połowa bulionowej bazy z pietruszkami, selerem i porem (na początek dajcie mniej bulionu)
- 2 opakowania mrożonego zielonego groszku
- ząbek czosnku
- szczypta cukru

Dodatki:
- mały jogurt grecki lub gęsty jogurt naturalny, może też być mała śmietana 12%
- posiekane 2 garście natki
- odłożyć 2-3 stołowe łyżki ugotowanego zielonego groszku
Krem z groszku i pomidorów.


Wykonanie:
Gotujemy bulion na bazie z udek kurczaka i warzyw doprawiając go do smaku. Lubczyk podkreśli walory bulionu nadając mu niezwykły aromat i smak. Gdy warzywa i mięso będą miękkie, a my ocenimy, że bulion jest dobry (nic mu nie trzeba), dzielimy go na dwie porcje. Jednak naszym zdaniem lepiej podzielić go na mniej więcej trzy części – po jednej na każdy krem, a trzecią zostawić na ewentualne dolanie do każdego ze smaków. Wszystko w myśl zasady – im gęściejszy krem, tym lepiej. A dlaczego? O tym za chwilę. J
Do części bulionu na krem z pomidorów dodajemy pomidory z puszki, lub świeże uprzednio podsmażone. Gdy się rozgotują dodajemy koncentrat pomidorowy i gotujemy dalej ok. 5 minut. Zestawiamy z ognia, próbujemy, doprawiamy ewentualnie solą i pieprzem, blendujemy na gładką, kremową konsystencję. Jeśli ocenimy, że krem jest trochę za rzadki, możemy dodać drugi koncentrat i postawić zupę na 10 minut na ogień.
Do drugiej części bulionu z pozostałymi warzywami wsypujemy zielony groszek, wrzucamy ząbek czosnku i dodajemy szczyptę cukru. Ilość bulionu musi być taka, żeby zakrywała groszek na wysokość ok. 1-2 cm. Gotujemy, aż groszek będzie mięciutki. Całość blendujemy i próbujemy, czy nie trzeba doprawić.
I teraz dopiero zaczyna się zabawa. Będą dwa grzyby w barszczu. Przepraszamy, dwa kremy w jednym talerzu. J Gdy oba są gotowe i gorące szykujemy talerze. Kremy powinny mieć konsystencje jogurtów, ale z rodziny tych gęstych. Talerz opieramy na czymś stabilnym pod kątem (blat, deska), lub tak jak u nas, jedno trzyma, drugie nalewa. W końcu grunt to współpraca. J Nalewanie najlepiej zacząć od kremu pomidorowego – trzymając talerz pod kątem i w tę niżej położoną część talerza wlewamy zupę. Następnie nie zmieniając położenia talerza, wlewamy krem z groszku z drugiej strony.  Talerz stawiamy powoli do normalnej pozycji i możemy ozdabiać. Pamiętajmy, że wlewamy podobne ilości obu zup. Na granicy tych cudnych kolorów genialnie będzie prezentować się biały pas jogurtu greckiego, kontrast podkreślamy posypując jogurt natką i kilkoma ziarnami groszku.  Włoskie barwy na talerzu gotowe. J
Zupa we włoskich barwach.

Życzymy smacznego i kremowego,


Ania & Piotr

wtorek, 3 czerwca 2014

Były kosmetyki, będą smakołyki. Reorganizacja i przebranżowienie tematyki bloga.

Witajcie po tak długiej przerwie, że aż wstyd.

Czy mam coś na swoje usprawiedliwienie?
Mam. Miłość po prostu i na początku mała a potem duża i cudowna rewolucja w życiu osobistym. Związku z tym, blog przejdzie metamorfozę i z dniem 1.06.2014 roku stanie się kulinarnym tygielkiem Pani Mikrobiolog i Pana Bibliotekarza.

Dlaczego spytacie? Już odpowiadam.

Poznałam cudownego mężczyznę, Drugą Połówkę pomarańczy czy jabłka (jak kto woli :) ) i po prostu się zakochałam. Blog poszedł w głęboką odstawkę. Przez ten rok odkryłam, że kręci mnie coś innego. Też polega na mieszaniu, ale tym razem w garnkach i w kuchni. Z miłości do Pana Bibliotekarza, i z miłości, czy też pasji do gotowania.  To, że teraz mam dla kogo i z kim sprawiło, że pichcenie ma swój złoty czas w moim, a raczej Naszym życiu. :) Karmiąc i gotując wyrażamy przecież swoje uczucia w piękny sposób. Zatem Pani Mikrobiolog i Pan Bibliotekarz tworzą zgrany duet w życiu i w kuchni. Gotują co im do głowy wpadnie lub ślina na kubki smakowe języka przyniesie. 

Lubimy poznawać nowe smaki i różne kuchnie również podczas wspólnych podróży po Polsce i Świecie. To połączenie naszych dwóch wspólnych pasji. Smaki i miejsca zapisujemy we wszystkich możliwych receptorach i w Naszej pamięci, próbując to często oddać w kadrach zdjęć i odtworzyć w domowej kuchni. 
Mamy nadzieję, że nasze mieszanie w garnkach Wam się spodoba i będziecie razem z Nami w nich wirtualnie czy też namacalnie mieszać.

Smacznie Pozdrawiamy,

Ania & Piotr


Drukuj w PDF

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...